Miałam sen. Stałam na szczycie góry. W dole zielone plamy drzew uwypuklały się gdzieniegdzie, tworząc łagodne pagórki. Dalej rozciągało się pasmo górskie ze strzelistymi szczytami ubranymi w śnieżne czapy. Niebo, góry, drzewa odbijały się w łagodnym jeziorze.
Nie wiem jak znalazłam się tak wysoko. Może tu się urodziłam albo wiatr mnie przeniósł z odległych stron …
Ominął mnie trud wspinaczki, krople potu na czole, krótki oddech i bolące nogi, ale też nie zaznałam satysfakcji z pokonywania kolejnego odcinka, tej wielkiej radości, kiedy od celu dzieli nas jeden krok.
A może by tak zdobyć tę górę inaczej, stawiając wszystko do góry nogami.
To przecież tylko inny punkt widzenia.
Lepiej być oryginalnym, patrzeć na świat ze swojej perspektywy, nie myśląc co inni o tym powiedzą.